Jedna z czytelniczek bloga postanowiła napisać własny tekst na temat męskości. Uznałem, że zaproponowany przez nią temat jest interesujący i opublikowałem wpis. Zapraszam serdecznie do jego lektury. 

Żyjemy w czasach absolutnej redefinicji pojęcia „płeć”. Pojawiają się nowe badania, które swoimi wynikami oznajmiają takie wieści, iż płeć nie istnieje bądź nie należy jej rozumieć dwutorowo (kobieta vs. mężczyzna). Oddzieliliśmy posiadanie konkretnej płci jako zbioru zachowań od ich biologicznych cech płciowych. Podjęliśmy próby wskazania na ogromną rolę kultury w tożsamości płciowej. Transpłciowość czy niebinarność stała się szerzej komentowana w mediach różnego sortu. Każdy z nas może mieć swoją opinię na temat takiego stanu rzeczy, aczkolwiek takie są fakty. Dwudzieste pierwsze stulecie jest wiekiem zmiany postrzegania płciowości. Czy wyjdzie nam to na dobre? Nieciężko się domyśleć, że badania naukowe są dziećmi szeroko rozumianej nauki – niejako jej narzędziem do dostarczania syntetycznego opisu świata. Wcześniej tę rolę pełniła między innymi religia, która przez swój transcendentny charakter posiadała ogromną siłę przebicia i kształtowania umysłów. Nieprzestrzeganie nakazów religijnych oznaczało utrudnianie sobie drogi do wiecznego szczęścia – stąd też i zdobycie zaufania do niej nie było aż tak trudne. Religia swoją działalnością oczywiście dosięgła kwestii płciowych czy ról społecznych. Już samo Pismo Święte jest pełne różnych wzorców męskości. Echem takiego stanu rzeczy pozostaje chociażby fakt, że w Internecie roi się od stron internetowych, forów dyskusyjnych i grup facebookowych, w których przedstawia się najprostsze lekarstwo na kryzys współczesnej męskości – naśladowanie najbardziej popularnego Nazareńczyka. Ci nazywają siebie „żołnierzami Chrystusa”, ale czy to na pewno trafne określenie?

Większość „mężczyzn biblijnych” są postaciami archetypicznymi, które odznaczają takie cechy jak odwaga czy waleczność – typowo kojarzone z „męskością”. Nie bez powodu, pojęcie „lud Jahwe” w swoich najstarszych znaczeniach odnosi się do „oddziału wojskowego” (tak podnosi Josef Schreiner w swoim dziele „Teologia Starego Testamentu”). Na początku należy wspomnieć, że relacja Boga Jahwe ze swoimi wyznawcami opiera się na specyficznym prawie własności – – wszak On nabył w sposób prawny swój lud, kiedy wyzwolił go z niewoli egipskiej. Mają oni względem niego liczne zobowiązania, a Ten niekoniecznie musi się im odwzajemniać. Sam fakt podporządkowania się to jedno, aczkolwiek to, co czynią Izraelici, musi się podobać Jahwe – stąd też zabrania im praktykowania wielu zwyczajów, które wcześniej były elementem codzienności pogan (m.in. spuszczania krwi) ze względu na wyjątkowość Narodu Wybranego, którą chce podkreślić Istota Najwyższa. Biblijny Bóg spogląda na swoich wyznawców i aprobuje tych, którzy prezentują postawy wojownicze. Wojny izraelskie są wszakże „wojnami Jahwe”, który niejako wstępuje w trakcie bitew w swoich wyznawców – mogą oni odczuć „ducha Jahwe”. Okrucieństwa, krzywdy i przemoc są niejako „wykonywaniem poleceń Bożych”. Stary Testament jest pełen opisów morderstw, dokonywania zemsty (chociażby słynne prawo talionu), pobić, zniszczeń i znęcania się. Wiadomo, że podążanie za walecznością niesie za sobą ofiary oraz tendencje przemocowe (o czym pisze ksiądz Roman Krawczyk – określa je jako wyraz autentyczności Biblii, która nie ukrywa brutalności tej sfery człowieka). Tacy są właśnie, w wielkim skrócie, mężczyźni Starego Testamentu – silni fizycznie i psychicznie, odważni, nieustraszeni w boju oraz odpowiedzialni. Momentami cechuje ich także nikczemność, cudzołóstwo, zawiść. Nie można odmówić im jednak głębokiej samoświadomości i relacji z Jahwe, aczkolwiek nie bez przyczyny przeczytanie Starego Testamentu jest częstym powodem dla podjęcia polemiki z Biblią i autorefleksją nad własną wiarą. Jest to niezaprzeczalny wyraz zdolnej do brutalności i bezwzględności natury mężczyzny.

Jezus Chrystus ze Swoją Boską Osobowością zdecydowanie wychodzi naprzeciw takiej naturze. Nie można Chrystusowi odmówić siły psychicznej – czy to będąc młodszym, kiedy poszedł nauczać do świątyni i zdecydował się opuścić matkę, czy to będąc starszym, gdy decyduje się na przetrwanie męczarni kuszenia na Pustyni, Drogi Krzyżowej oraz Ukrzyżowania. Również z powodu też samej świadomości faktu, że takowe wydarzenia będą mieć miejsce w Jego ziemskim życiu. Kto z nas, tak jak On, wytrzymałby publiczne ośmieszenie o takim silnym natężeniu? Mesjasz, jako syn cieśli nie mógł także najprawdopodobniej narzekać na brak siły fizycznej.

Co jednak pozostawało naprawdę wyjątkowe w Jego osobie? Osobiście, postać Nazareńczyka w dzieciństwie kojarzyła mi się przede wszystkim z łagodnością i cierpliwością. To pozostawało definicją Jego siły. Stosowanie fizycznego przymusu jest rozwiązaniem łatwiejszym niż trwanie w niewygodach, które niosą za sobą pozostawanie cierpliwym. Stąd też gniew Chrystusa, który przeganiając kupców ze świątyni pokazał, iż potrafi uderzyć mocniej. Zamieszanie w świętym miejscu udowadnia także, że miał On swoje świętości, których zamierzał bezwzględnie chronić. Ktoś mógłby pomyśleć, że Jezus był pacyfistą, jednak przeczą temu słowa, które przytacza Ewangelia Świętego Mateusza:

„Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.  Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.”

Syn Boży jest zdeterminowany do zrealizowania swojej misji i oczekuje podporządkowania się. Zmusza do podejmowania trudnej decyzji, w której ktoś musi stwierdzić, czy jest w stanie Mu zaufać i porzucić wszystko, co doczesne – za cenę „znalezienia swojego życia”. Ciężko o wyobrażenie sobie większej stanowczości, jak wymaganie porzucenia swoich codziennych spraw. Daleko mu jednak do akceptowania boskich sposobów stosowania przymusu wobec starotestamentowych proroków. Jezus przyciąga swoją mądrością, autentycznością i miłością. Ludzie chcą za Nim iść – wszak jest przywódcą. Można przypisać Mu wolność. Bezpardonowo wychodzi naprzeciw utartym schematom, jasno wylicza co należy zmienić w panującym ustroju, a to wszystko z banalną wręcz szczerością, która czasami przybiera kształt ripost. Uważam, że człowiek pracuje na tzw. „zaufanie publiczne” całe swoje życie. Jezus właśnie tak czynił.

Reasumując – pozornie można stwierdzić, że niewiele jest „męskości” w Biblii. Tymczasem posiadają one wiele punktów stycznych. Jezus jak i jego poprzednicy są silnymi psychicznie i fizycznie mężczyznami. Mieli oni ogromne poczucie odpowiedzialności, zdolności przywódcze, jasno określone cele – miały one zostać zrealizowane i do tego dążono. Co spowodowało, że Zbawiciel niejako „odstaje” od reszty mężczyzn Biblii? Zdecydowanie rzadziej stosowana agresja fizyczna. Jest On symbolem prowadzenia dialogu, który poprzedza użycie przymusu. Cierpliwość Nazareńczyka powoduje, że potrafi On odłożyć gratyfikację i Jego działania rzadko mają miano gwałtownych. Wykorzystuje cechy męskie, które sam posiada, a które pojawiły się w Starym Testamencie w dosyć innowacyjny sposób. Być może to bycie Synem Bożym powodowało, że dawał sobie radę z tendencjami do zachowań gwałtownych?

Julia Bochenek

Zapraszam także do odwiedzenia fanpage’a autorki: https://www.facebook.com/solaiudicio/

Mężczyzna racjonalny

Czy jesteś wystarczająco pewny siebie, żeby jak prawdziwy mężczyzna przyjąć odtrącenie na klatę, uśmiechnąć się nonszalancko i wrócić po więcej?
Czy może uciekniesz, odcinając się od reszty świata za wygodnym buforem?
Przekonaj się!